Udostępnij

Bajka o kolorowym deszczu

Pewnego dnia w pewnym deszczowym mieście z deszczowej chmury wyłonił się Chlip-Chlap. Był on duży i cały się składał z kolorowych kropli deszczu. Krople były różnorodne: czerwone, złote, niebieskie, fioletowe. Spadały z niego jak deszcz. Każdemu, kto patrzył na ten kolorowy deszcz zapierało dech w piersi.
Jednak krople te były zwodnicze. Jak tylko stykały się z ziemią, zmieniały się w jeziora smutku. Mieszkańcy tego miasta spacerując wchodzili w te jeziora i znikały na zawsze. Było tak dzień za dniem, rok za rokiem, w końcu już nikt nie pamiętał, ile czasu upłynęło razem z tymi kolorowymi kroplami.
Rodzice tracili dzieci, dzieci traciły rodziców, kobiety i mężczyźni tracili swoich ukochanych, znikały całe rodziny, a kolorowy deszcz nie ustawał. Nie było w mieście człowieka, który nie stracił by kogoś bliskiego. Wszyscy stali się samotni i zrozpaczeni. Trwali tak w milczeniu i czekali aż ich bliscy powrócą.
Niektórzy zamykali się w swoich domach. Inni wchodzili na dachy, żeby nie utonąć. Jeszcze inni błądzili ulicami opuszczonego miasta i wypatrywali, wypatrywali bez końca…
Co można było uczynić?
Co mogło odmienić losy ludzi z deszczowego miasta? – w którymś sercu po raz pierwszy pojawiło się to pytanie. Pojawiło się w pewnym momencie, tak samo z siebie, jak dawno-dawno temu pojawił się Chlip-Chlap. Urodziło się z deszczu i z tęsknoty w sercu, które już długo szukało bez skutku.
„Co może odmienić mój los?” – zapytała sama siebie. „Co może odmienić nasz los?”- zapytała znów i zatrzymała się w półkroku. „Dlaczego błąkamy się ulicami, trwamy w zamknięciu, uciekamy do góry? Co może nam pomoc? Nam… mi… każdemu, kto został i każdemu kto przepadł?”
„Czyją baśń snujesz Ty, który jesteś tym deszczem? Czyją baśń snujesz??”
Popatrzyła na szare budynki, zrujnowane i ponure. Popatrzyła na niebo, skąd spadały kolorowe krople. Popatrzyła sobie pod nogi na ulice, zalewane deszczem.
Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła Chlip-Chlapa, który wyrósł przed nią nie wiadomo skąd. Stał i milcząco na nią patrzył.
„Czyją baśń snujesz…” – wyszeptała.
Przybliżył do niej swoją twarz, starą, jak świat, szarą, płaczącą kolorowymi łzami.
Spojrzała mu w oczy. Nagle się przestraszyła. W nich zobaczyła siebie.
Opuściła wzrok. Spojrzała znów. W tych oczach zobaczyła swoją wędrówkę, jej początek, drogę, którą przebyła, zobaczyła swoją rodzinę i wszystkich, kogo tak mocno kochało jej serce.
„Snuję twoją baśń” – powiedział i zamilkł.
„Jesteś moją drogą…” – sama nie wiedziała czy tylko pomyślała czy zapytała na głos.
„… moją wędrówką” – powiedziała i dotknęła jego ręki. W jej oczach stały łzy.
„Czyją baśń snuje? Moją…” – wyszeptała z ulgą. Łzy popłynęły jej z oczu. Stała tak trzymając go za rękę i płakała, płakała, a Chlip-Chlap robił się coraz cieńszy, coraz mniejszy, coraz bardziej przezroczysty, aż się rozpuścił i zniknął.
Popatrzyła zapłakanymi oczami na miasto. Już nie było deszczu, nie było jezior smutku, a ludzi powracali do swoich domów. Odnajdywali się, z radością rzucali się sobie w ramiona, śmiali się i płakali, byli szczęśliwi.
Popatrzyła w stronę swojego domu. Tam stali jej matka i ojciec, wszyscy jej biscy, za kim tęsknotę nie umiała ukoić.
Powrócili.
 
                                                          KONIEC
 
Lilui Lirc Lazare

Inne

Najnowsze wiersze

  • Wiersz, Życie, Irina Lazare

    Życie

    2024-09-08
  • Wiersz, Serce natury, Irina Lazare

    Serce natury

    2024-09-08
  • Gwiezdny kot

    2024-04-30
  • Dla Kory

    2024-04-30
  • Kamienie

    2024-04-30
  • Dzbanek

    2024-04-30
  • Duszki

    2024-04-30
  • Bajka o kolorowym deszczu

    2024-04-30
  • Wiersz, Życie, Irina Lazare

    Życie

    2024-09-08
  • Wiersz, Serce natury, Irina Lazare

    Serce natury

    2024-09-08
  • Gwiezdny kot

    2024-04-30
  • Dla Kory

    2024-04-30
  • Kamienie

    2024-04-30
  • Dzbanek

    2024-04-30
  • Duszki

    2024-04-30
  • Bajka o kolorowym deszczu

    2024-04-30